Przejdź do głównej zawartości

Praktyki, rozwój

#MicrosoftMówi: Moje 3 miesiące w Microsoft

Mówisz wakacje, myślisz egzotyczna wyspa na samym środku oceanu, dobrze schłodzony drink, rozłożyste palmy i gorący piasek. Mówisz wakacje, myślisz trzy miesiące błogiego odpoczynku i luzu. Niektórzy jednak postanowili złamać ten schemat i zamiast tego wybrali cztery ściany pewnego biurowca, położonego nieopodal malowniczego Parku Szczęśliwickiego. Oto historia 8 stażystów – Asi, Cyryla, Honoraty, Kacpra, Marcina, Mateusza, Pameli, Szymona i ich trzy miesięcznej przygody w murach Microsoftu.

Ktoś, kiedyś powiedział, że nie samą pracą człowiek żyje. Naszą paczką stażystów postanowiliśmy zrobić coś więcej. Zrobić coś więcej dla innych, i wykorzystać to, czego się nauczyliśmy. Tak też narodził się pomysł przeprowadzenia warsztatów dla dzieci z domów dziecka. Jedno jest pewne – było to jedno z najwspanialszych doświadczeń. Widząc, jak po kilku godzinach rozmów i zabawy zmienia się postrzeganie świata przez drugą osobę czuliśmy, że to, co robimy ma realny wpływ na życie innych.

Oprócz wspaniałych wspomnień, zostanie z nami jeszcze jedna rzecz – efekt projektu Intern Challenge. W ramach tego wyzwania przygotowaliśmy film o ludziach z pasją, których, gdzie jak gdzie, ale w Microsofcie nie brakuje. Oprócz tego postanowiliśmy nagrać film, w którym każdy z nas podzieli się tym, czym się zajmował podczas stażu. Efekt przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, czego dowodem jest fakt, że film został odtworzony podczas corocznego spotkania wszystkich pracowników.

Będąc absolwentem Szkoły Głównej Handlowej nigdy nie rozważałem pracy dla giganta branży IT, jakim bez wątpienia jest Microsoft. Wyobrażałem sobie sale pełne programistów, którzy w pocie czoła stukają w klawiaturę, tworząc zawiłe i skomplikowane kody. Dopiero po kilku sekundach do mojej głowy docierał mglisty sygnał, że przecież ktoś musi sprzedawać, ktoś musi odpowiadać za marketing, ktoś musi zajmować się biznesem. Jednak tak szybko, jak pojawiała się tam myśl, tak samo szybko znikała. Pozostawało jedno – Microsoft, to mekka dla programistów i koniec kropka.

Wszystko zmieniło się za sprawą targów pracy, gdzie w ostatniej chwili, mając zamiar już wychodzić spostrzegłem stanowisko Microsoftu. Tam też, moje wyobrażenia o pracy dla firmy z Redmond rozpadło się niczym domek z kart. Dowiedziałem się, że poszukiwani są ludzie do marketingu, sprzedaży, a nawet ról technicznych, które, co ciekawe z programowaniem mają tyle wspólnego, co Xbox z Surfacem. Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Od razu po powrocie do domu złożyłem aplikację i tak oto z dniem 1 lipca, wraz z pozostałą siódemką wspaniałych ludzi zostałem stażystą.

 

 

Od pierwszego dnia czuć było, że to nie będzie standardowy staż. Standardowy, czyli taki, po którym wychodzisz z kursem baristy i dyplomem starszego specjalisty ds. ksera. Każdy z nas trafił do innych działów, co jeszcze bardziej urozmaicało nasze codzienne rozmowy, bo mogliśmy się wymieniać doświadczeniami, często skrajnie różnymi od siebie. Na brak pracy z pewnością nie mogliśmy narzekać. Całe szczęście była to praca interesująca, a przede wszystkim rozwijająca. Czy może być coś lepszego niż połączenie tych dwóch rzeczy?

To, co najbardziej mnie zaskoczyło, to ludzie. Ludzie, którzy tworzą tę firmę. Ich pasje, ich zainteresowania i ich otwartość. Nie ważne czy spotkałem kogoś w windzie, w kuchni podczas porannej kawy czy sali konferencyjnej. Zawsze był wspólny temat do rozmów, co sprawia, że człowiek czuje się, jak w domu. Z każdym problem czy wątpliwością mogłem się zwrócić do konkretnej osoby, i mogłem być przy tym pewien, że choćby miała tysiąc innych spraw na głowie, to zawsze postara się pomóc najlepiej, jak potrafi.

Nie sposób ująć trzy miesiące pełne wyzwań i przygód w kilku słowach. Poznałem nie tylko nową branżę, nie tylko nową firmę, ale przede wszystkim poznałem przyjaciół. Mam nadzieję, że to dopiero początek naszej wspólnej przygody z firmą Microsoft.